Tłumacz/Translate

środa, 30 października 2013

wtorek, 29 października 2013

KONKURSY!!!

My Dearest Darlings,
nie mogę codziennie wrzucać postów. Mam życie, wbrew pozorom. Tak moi drodzy, nie jestem kompletnie uzależniona od rickriordan.pl, Olishii, drawcasta oraz paru innych rzeczy.
Skrzydła aniołów to ZuO wcielone. Spróbujcie je kiedyś narysować.
Nie ma to jak prawie godzinne powroty zapchanym, spóźniającym się autobusem.
Mam jeden badziewny rysunek dla jednej z moich Plastycznych Sióstr. Będzie wiedziała. Teoretycznie powinna być cała seria, ale jestem leniwa. Acha, no i mój KOCHANY, PRZECUDNY glitchcast, dramacast, datecast, drawcast. Smakowały rysuneczki nad którymi siedziałam po ok. 13 godzin? Mam nadzieję, że tak.
My mom said monsters does not exist. She was wrong. Jak ktoś zgadnie, z czego cytat, to coś dostanie. Może jakiś shoutout, portret, opko?
Miał być jeszcze z: Monsters are not under your bed. They're in your head. Ale złapało mnie lenistwo i nie narysowałam.
 
31.10.2013
Ktoś zgadnie, o co mi chodzi? Podpowiedź: film, na podstawie książki.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 26 października 2013

Złamałam widelec, czyli radujcie się narody, coś napisałam!

 Złamałam widelec. Poważnie. Dziwne rzeczy mają miejsce w moim życiu. Kanapy pełne robali i żelków (Plastyczne Trio oraz Julietta wiedzą, o co chodzi), złośliwe przedmioty nieożywione (ach, jak ja cię loffciam mój tableciku), znikające w tajemniczych okolicznościach osoby (ponowne pozdrowienia dla moich Dwóch Plastycznych Sióstr), oraz szóstka z matmy (miny mej klasy: bezcenne). Słuchając drapania paznokciami po tablicy naszej polskiej muzyki w radiu (zgubiłam płytę Apocalyptyci. Smuteczek) melduję się na bloggerze. Przyszłam Was pomęczyć.
K, wrzucam rysunki, prolog i uciekam.
 Przepraszam, że krzywe, ale nie dało się obrócić. Niby Annabeth Chase. Dam jej jakieś dwanaście lat i nawet będzie okej. Rysowane suchymi pastelami. Nie wiem, ile się nad tym siedziałam, a nadal było krzywe i niesymetryczne, więc się poddałam i zostawiłam takie.



 Dzisiejsza digitalowa praca. Cały dzień mi zajęła, a anatomia nadal leży i kwiczy. Miało wyjść realistyczne. Well, ciągle jeszcze nie wszystko ogarnęłam nie ogarniam niczego. Mam wersję jaśniejszą, jak ktoś chce.
 Szkic z digitala. Sporo moich postaci ma minę "WTF?", nie wiem czemu...
 No cóż nie mam najmniejszego pojęcia wut's dis.
 
 
Nie dokończone (tablet się zbiesił) pół-żywe rodzeństwo, czyli powitajmy Biancę i Nica di Angelo!
Wg. mnie wyszli nawet fajnie, co prawda Pan Upiorów ma na twarzy nie zamierzonego karpia, a jego martwa siostrzyczka jest za mało przezroczysta, ale to taki szczegół.
Rodzeństwo namber tu, czyli Scarlet i Jason Fox my ordżinal karakters!!! Ich miny są dziwne, ale uznajmy, że tak miało być.

Rzeczone rodzeństwo po raz drugi, narysowane i wycięte. Lepsze chyba.
 
                       Acha, są bohaterami mego fanfiction do serii "Kroniki Rodu Kane" (The Kane Chronicles w oryginale, by Rick Riordan).



Prolog

Postać w czarnej sukni pochyla się nad kołyską i wyjmuje z niej śpiącą dziewczynkę. Całuje ją w blade czoło, delikatnie, aby nie wyrwać jej ze snu. Gładzi czarne, króciutkie włoski. Sięga do kieszeni i wyjmuje naszyjnik. Na cieniutkim rzemyku kołysze się egipski symbol życia – Anch. Odkłada dziecko do kołyski, pochyla się nad drugim łóżeczkiem. Tak samo uważnie zajmuje się chłopcem, daje mu ten sam prezent. Podarki różnią się tylko kolorem: chłopiec dostał biały, dziewczynka – czarny.

Nagle dziewczynka budzi się. Otwiera duże, zielone oczy okolone gęstym wianuszkiem długich, czarnych rzęs. Malutkie, różowe usteczka układają się w jeden wyraz:

- Mama

- Tak, mała Scarlet, mama. Jestem twoją mamą – szepcze kobieta i uśmiecha się smutno. Na myśl, że niedługo będzie musiała oddać Scarlet i Jasona, jej serce ściska się ze smutku. Scarlet zamyka oczy i ponownie zapada w sen. Słychać ciche skrzypnięcie drzwi. Kobieta odwraca się szybko. Wchodzi wysoki mężczyzna.

- Już czas – mówi tylko tyle i wyciąga ręce, gotowy odebrać rodzeństwo

- Muszę? – pyta kobieta ze łzami w oczach.

- Znasz przepowiednię – ponagla – Jedno życie nieść będzie…

- Tak, tak –odpowiada zniecierpliwiona – a drugiego śmierć będzie znakiem. Tylko skąd wiadomo, że to o nich chodzi?

- Są swoimi przeciwieństwami. Uwierz, tak będzie dla nich bezpieczniej.

- Jeśli tak mówisz… - zrezygnowana wyjmuje dzieci z kołysek i po raz ostatni całuje je w policzki. Podaje mężczyźnie rodzeństwo. Ktoś krzyknął – Idź już. Może jeszcze uciekniesz – dodaje nerwowo. Mężczyzna wskakuje przez okno. Wtem rozlegają się szybkie kroki na schodach. Kobieta wyjmuje sztylet – gotuje się do walki na śmierć i życie. Ktoś wyważa drzwi. Ciemna postać wbiega, rozgląda się. Kiedy widzi puste kołyski, rzuca nożem w kobietę. Ta krzyczy zaskoczona – nie spodziewała się tego. Morderca znika tak szybko, jak się pojawił. Po twarzy umierającej ofiary ściekają łzy, ciągle bezgłośnie powtarza imiona dzieci, jakby wołając o pomoc…   

 I tym optymistycznym akcentem zakończę.
                                                                         Szerunia





























  

niedziela, 6 października 2013

Szkoła mnie wykańcza...

Dzień dobry wszystkim hejterom!

Dedykuję tego posta Juli, która miała w piątek urodziny, oraz Ani M. za cudowną rozmowę na mordoksiążce. 
Okej, mam trochę tradycyjnego śmiecia oraz najnowsze didżitale. Przepraszam, że post dziś, a nie w piątek, ale prace domowe są ZUE.

Nienawidzę kolorowania . A lody straciatella są fajne.  Rozczytujecie mnie? Jak nie, to pisać w komentarzach. BTW ,aby móc skomentować, trzeba się zalogować.

Morduję się z tym draństwem od rana. Nawet mi się podoba, ale nienaturalny koloring psuje wszystko.


Przerysowane z katalogu z modą. Nie pytajcie. Czepnę się ręki i dziwnego rozmazania twarzy.
Ćwiczenia z perspektywy linearnej zbieżnej. FAIL, jak widać, ale trudno. Rysowałam bez linijki.
Rozmazane zdjęcie rysunku rysowanego kredkami akwarelowymi. Tak, zgadzam się, że to gówno jakieś jest
To chyba z kwietnia jest. Zero proporcji, krzywe i rozmazane.
Buźka niby-realistyczna + niby-Jula = 3 godziny zajęte. Tak moi drodzy, ten szit zajął mi 3 godziny.
I jeszcze go nie skończyłam
Bazgroły z polskiego. Czy tylko ja nie lubię i polskiego ,i matmy?

No coś jakby Afrodyta. Nie za piękna jest. Rysowane markerami.
Thalia Grace z PJiBO (moje wyobrażenie). Wczoraj skończyłam ostatnią część. A co do rysunku... krzywe oczy, długa szyja i brzydki koloring raczej nie poprawiają estetyki obrazu.


Przepraszam za badziewność posta, ale przed chwilą napisałam wypracowanie z polaka i nawet straciatella nie poprawiła mi humoru.
 Szerunia z dołem.

PS (Dla chętnych) Polecam
"Die, die, my darling"-Metallica (cover)
"Still loving you" - Scorpions
"Welcome home" - Metallica
"One"- Metallica
"November rain"- Guns'n'roses
"Mother Russia" - Sisters of Mercy